Szwajcaria we czworo. O domku na kółkach z nowym lokatorem.
Nie rozmawialiśmy od tygodnia. Wcale nie z powodu cichych dni. Po przeprowadzce mieliśmy tyle „przygód” do ponaprawiania w nowym domu, że cały czas byliśmy w trybie zadaniowym. O żadnym rytmie nie było mowy, często padaliśmy razem z dziewczynami o 23.00. Gdy zepsuły się drzwi antywłamaniowe i musiałam z małą Julka na rękach ogarniać włamywacza na już to pomyślałam sobie, że nigdy w życiu nie potrzebowałam wakacji bardziej. I chyba też nigdy mocniej na nie nie zasłużyłam.
Dlaczego kamper? Bo potrzebujemy przygody, a jesteśmy zbyt mało wprawieni na zmianę noclegów dzień w dzień z taką ilością majdanu. Nie znamy też za bardzo Julki i jej możliwości. Jesteśmy jednak tak wyposzczeni, że siedzenie na dupie odpada.
Dlaczego Szwajcaria? Bo do Norwegii za daleko i za zimno. Poza tym nigdy tam nie byliśmy.
Przy jednym małym dziecku realizujesz jakieś milion próśb na godzinę, przy dwóch dochodzi do synergii i zamiast 2 milionów są trzy. Kamper daje tę przewagę, że wszystko jest pod ręką. Jedzenie, nocnik, ubranka, cokolwiek potrzebujesz żeby przeżyć. W kamperze jednak tak jak i w domu nie ma trzeciego dorosłego, który przydałby się najbardziej. I nie mam tutaj na myśli kochanki w szafie- co by była jasność Michaszke.
Narodziny dziecka są w stanie położyć nie jeden związek. Rady typu zrobicie sobie dziecko żeby uratować małżeństwo to czyste żarty. Smiechłam nie raz nie dwa.
Mając drugie dziecko, jeszcze bezbronne aczkolwiek wymagające zwyczajnie czasu i intensywną do granic możliwości 3 latkę widzę w Michale jedynie sojusznika, strategicznego partnera i koalicjanta ?. Nie wiem co musiałoby się stać żebyśmy przestali grać do jednej bramki. Cel długofalowy: wychować szczęśliwe kobiety przekonane o swojej wartości szczęśliwie odnajdujące się w świecie, cel krótkodystansowy: żeby poszły spać wieczorem możliwie najszybciej.
Przyznam bez bicia, że z powodu ilość zdań wiedziałam jedynie, że jedziemy do Szwajcarii przez Niemcy. Chcieliśmy mniej więcej odtworzyć trasę z Motorhome [https://www.motorhome.pl/kamperem-do-szwajcarii/] . Gdyby ktoś chciał informacje w pigułce bez moich kwiecistych opisów to Michał planuje zamieścić naszą tabelkę ze wszystkimi szczegółami dot. miejsc w których spaliśmy i przez które jechaliśmy. Przez pierwsze trzy noclegi mocno podjarani układaliśmy rutynę podróży raczej z sukcesami. Trasę podzieliliśmy na minimalne odcinki gdyż 4h to max, który potrafiliśmy osiągnąć unikając ryku jednej czy drugiej córki. Najbardziej optymalnie jednak było się przemieszczać około 2h dziennie z przerwą na atrakcje po środku. Z Emilia sprawa jest łatwa, bo w ostateczności wyciągnę piosenki lub bajkę i kupię cenny czas. Z Julką sprawa jest bardziej skomplikowana, ale po paru dniach poznaliśmy jej rytm i szło gładko. Zresztą gdy dojeżdżaliśmy do campingu i witając się z gąską Pan poinformował nas, że miejsc brak przeczuwaliśmy, że skończy się to buntem na pokładzie. Ale ponieważ ktoś czuwa nad zdrowiem psychicznym tej rodziny to Emilia postanowiła uciąć sobie drzemkę, a Julia dodatkową trasę patrzyła sobie będąc rozczulająco wyrozumiałą. Żeby była jasność to gdy dojechaliśmy był absolutny dym ♥️.
Gdy tylko wjechaliśmy do Szwajcarii z każdym kilometrem było tylko piękniej. Mieliśmy w planie zjechanie jej południowej części i zapuszczanie się w boczne drogi nagradzało nas widokami nie do opisania. Wysokie góry, malowniczo położone campingi powodowały, że nawet składając stół i krzesła mimochodem oko napawało się pięknem, takim namacalnym. Dodatkowo wszelkie punkty wycieczki były osiągalne autem, więc nasz dzień często sprowadzał się do pikniku w otoczeniu panoramy na mount Blanc czy lodowiec Glacier de Moiry. Popołudniu dojeżdżaliśmy na camping i w zależności od formy dziewczyn, albo na spokojnie rozkładaliśmy obozowisko i szliśmy na basen( który zawsze był za zimny) i plac zabaw, albo nerwowo bujaliśmy Julie i próbowaliśmy okiełznać Emilię. Początkowo częściej to drugie :).
Gdy dzieci padły( w przedziale od 20 do 22) mamy w końcu czas dla siebie. Można po obiedzie pomyć, cycka odciągnąć, wysikać się. Ranki są dla nas zaskakująco przyjemne. Śpimy mniej więcej do 8.00 i po śniadaniu dziewczyny zajmują się sobą ( serio) a my się pakujemy i przygotowujemy wszytko do podróży. Później ja idę z Emi i Julka na plac zabaw, a Michaszke idzie uzupełnić wodę w camperze, spuścić ścieki. W zależności od tego czy zgubi klucze, obleje się zawartością toalety chemicznej trwa to dłużej lub krócej, ale zawsze kończy się sukcesem. I oto w pigułce nasza codzienność.
Głównym punktem programu była Szwajcaria. Fakt. Ale gdy prognozy pogody przewidywały ochłodzenie i deszcz uciekliśmy do Włoch. Zrobiliśmy sobie nawet 2 dniowy postój w miejscówce typowej pod dzieci. Zaskakujące jak dzień jest długi jak nic nie trzeba robić. Żeńska część ekipy bardzo tego potrzebowała. Michaszke cierpiał, ale zniósł z godnością. Emilia bardzo potrzebuje towarzystwa w swoim wieku. Nie wiedzieliśmy, że aż tak. Wybraliśmy, więc miejsce z milionem udogodnień z przedszkolem włącznie. Bariera językowa jednak nie pozwala jej na taką zabawę jakby chciała. Co jakiś czas zagaduje kiedy będzie mogła wrócić do swojego przedszkola, lub spotkać się ze swoimi przyjaciółmi. Jest to dla nas jasny sygnał, że powtórka z rozrywki w postaci 3 miesięcznego wyjazdu póki co nie wchodzi w grę. Także drodzy rodzice jak się zastanawiacie kiedy to najlepiej ruszyć w podróż gdy największym problemem dziecka jest puszczenie bąka.
Doba ma tylko 24h, na bieżąco wprowadzamy optymalizacje. Wydaje się, że krótsze i rzadsze picie to mała oszczędność czasu, ale pomyśl, że ograniczasz sikanie, a to już cenne minuty. A teraz wyobraź sobie, że mniej jesz. A) nie kupujesz, b) nie pomywasz c) odpadają dwójki. Błahostka to np. mycie co drugi dzień. Michaszke jednak jest geniuszem, bo w ciuchach usnął i rano już był ubrany! Ha! Nasuwa się pytanie czy to dalej są wakacje. I tu wszystko zależy od oczekiwań. Cóż nie da się ani wyspać ani najeść ani umyć na zapas, więc łatwo się z tego rezygnuje. Nadrobimy to w niedzielę przed pracą i voila.
Szwajcaria zadziwia tym, że tak piękne miejsca są nieoblegane, dziko puste. Albo widzieliśmy jakieś najsłabsze punkty. Nie wiem. Ze względu na to, że nasze atrakcje są raczej w otoczeniu natury i campingów to nie widać bogactwa, którego się spodziewałam. Same campingi są też raczej zwykłe, we Włoszech dużo większy przepych?. Jest drogo. Koszmarnie. To nasz pierwszy w życiu kraj, w którym nie zjedliśmy niczego w restauracji.
Jak się podróżuje z dwójką? Cóż wampirem energetycznym póki co jest Emilka. Julia jest bobasem tak mało wymagającym, że ja osobiście nie mogę w to uwierzyć. To dziecko nawet kupy robi raz na tydzień. Na codzien i tak z Michałem spędzaliśmy czas razem, więc teraz tylko każdy ma zajęte ręce. Faktem jest też, że jak zostaje z jedną z nich to są to dla mnie już wakacje. Zresztą to jest obserwacja już z Gliwic. Przy Emilce byłam wkurzona jak Michał wracał z pracy 16.25 zamiast 16.15. Teraz nie spoglądam nerwowo na zegarek, bo obecność całej 4 w domu to raczej chaos ???. Chaos to piękne słowo.
Leżę teraz na kocu, Julka śpi. Wózkiem wyżej nie wjadę, więc siłą rzeczy muszę zwolnić. Michał i Emilka pobiegli wejść wyżej, bo przecież nie usiedzą. Ale mam ogromne szczęście. Wspaniałego męża, cudowne córki, zdrowie i możliwości żeby leżeć na tym kocu . To nic, że bez fryzury, trochę niewyspana z połamanymi okularami. To jest bardzo niska cena za to żeby czuć się jak w raju.