Bałkany 4/4- Chorwacja
Pamiętniki z wakacji cz. 4/4
#JakBedzieDzieckoToSieSkonczyPodrozowanie
To ostatnia część z naszej pierwszej objazdówy. Statystyki lecą na łeb na szyje, tracę fanów ???, Michał mój specjalista podpowiada, że za dużo faktów a za mało ploteczek. Może też za mało cycków, ale aktualnie jedyne, które nadają się do pokazania w naszej rodzinie to Michałowe ?.
A tak na serio to nie mieliśmy szczęścia do Chorwacji. Nie bardzo też chcieliśmy ją zwiedzać, ale logistycznie inaczej się nie dało. Zaczęliśmy od Zadaru, który był koszmarem. Okolica też nieciekawa, chociaż gość, który kosił śmieci kosiarką skradł moje serce. Banerowo, reklamowo, drogo.
Później było lepiej, Omis bardzo przyjemny, Plat tak samo a droga na południe czysta przyjemność dla oka.
Skradin i Park KRK również godny polecenia. Tylko, że dla rodzin z 3 miesięcznym dzieckiem ciężko. Temperatury wysokie, jak chcieliśmy posiedzieć na plaży to spędzaliśmy czas w cieniu kibla albo innej budy zazwyczaj na kocu z petów. Góry piękne, ale dla nas niedostępne. No i… przewidywalnie, po prostu wakacyjnie. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wielu urokliwych miejsc nie widzieliśmy, gdybyśmy byli sami pewnie nurkowanie i spontaniczne kąpiele na cypelkach wysepkach podniosłyby ocenę no, ale serca tam nie zostawiliśmy. Za to sporo kun.. chore ceny.
To były udane wakacje. Wracam też wyspana i względnie wypoczęta. Emi o 20 idzie w kimę i śpi do rana, zachęceni tym faktem 2 razy próbowaliśmy z nią w wózku iść na miasto. Kończyło się płaczem więc odpuściliśmy. Spędzaliśmy więc wieczory stacjonarnie i dużo spaliśmy. Próbowaliśmy apartamentów z widokiem na morze żeby zrekompensować spanie w piwnicy na Słowenii, ale cały zachód słońca przekarmiłam plecami do widoku ?. Nieustająco jednak próbowaliśmy żeby było najprzyjemniej jak to możliwe.
Z różnych powodów wracamy wcześniej. Nie żal mi. Będziemy w 3 i dalej będzie fajnie. Hasło ze ściany ” każda podróż sprawia radość albo gdy trwa albo gdy się kończy” wciąż aktualne.
Na koniec chciałam nawiązać do sytuacji opisanej przez Michała z trefnym apartamentem po 13 godzinach jazdy. Ja jestem racjonalistką i potrafię się cieszyć chwilą i ten dzień pokazał, że zawsze może być gorzej. Sama podróż dała w kość, potem patowa sytuacja ze spaniem- zamiast pięknego pokoju dostaliśmy podrzędne zastępstwo. Gdy się z tym pogodziliśmy okazało się, że nie ma ciepłej wody, gdy po 10 min kombinowania woda poleciała Emilia się wybudziła. Przyśniło jej się, że jednorożec miał dwa rogi. Gdy ta tragedia została opanowana okazało się, że mieszkamy koło wieży z zegarem, który co 30 min wybijał godzinę. A na koniec… w nocy obudziło nas trzęsienie ziemi, najmocniejsze w Skradinie od 1900 roku, pierwsze w naszym życiu. Na szczęście nic nikomu się nie stało. Ok to zaczynamy nowy dzień… po burzy czas na słońce. Dostajemy info, że Balon zsikał się na kanapę po raz piąty ?. I co? Nic. Teraz już tak będzie, bo nasze życie nie zależy tylko od nas samych. Powiedziało się A to trzeba lecieć dalej z alfabetem. Dobrze, że „a guu” brzmi tak kojąco.
Chciałam z tego miejsca podziękować mojemu mężowi za to, że wszystko pięknie ogarniał i wyczuwał moje nastroje. Bardzo go lubię jako człowieka ?. Dziękuję też, że popracował nad postojami na siku. Na początku wytrzymywał tylko 30 minut a pod koniec wyjazdu aż 55 ???.
Standardowo z wyjazdu będzie film i zapewniam, że będzie on prezentował wyższy poziom niż moje zdjęcia. Ale są prawdziwe, gdyż nie potrafię posługiwać się filtrami itp.